środa, 15 grudnia 2010

Skrzydła Sky
Rozdział I Część I

Spojrzałam na godzinę na komórce. Było już w pół do trzeciej nad ranem. Przeniosłam spojrzenie na Daniele. Była w towarzystwie Becky i jakiś dwóch chłopaków, których kompletnie nie znałam. Zauważyła moją zmartwioną minę pod tytułem ''już późno'', ale tylko się do mnie uśmiechnęła, chcąc pokazać mi, że nie ma zamiaru kończyć zabawy. Więc poprosiłam ją o krótką naradę. Daniele się oburzyła:
-Ej, weź, dopiero co się impreza rozkręca a ty już chcesz wyjść? - była kompletnie wyluzowana i nie przejęła się niczym, prawdopodobnie była lekko otumaniona. - No co, Sky? Piękna jak niebo dziewczyna jesteś i powinnaś to wykorzystać.
Miałam złe przeczucie. Czułam się niespokojnie. Daniele zachowywała się bardzo dziwnie, nie tak jak zazwyczaj. Nawet rozdarła sobie lekko sukienkę od tańca. To do niej niepodobne.
- No nie wiem…a sukienkę sobie rozdarłaś.
Daniele zerknęła na rozdarty materiał od obcisłej sukienki. Tylko wzruszyła ramionami.
- Po co się tym wzruszać. Jutro o tym pomyślę. Nie ma na to czasu. Zresztą chłopacy są zniecierpliwieni, a nie chcę, żeby Becky takich przystojniaków zagarnęła dla siebie. Teraz trzeba imprezować, póki jest czas, Sky...
Wypowiadając ostatnie zdanie nachyliła się tak blisko nade mną, że poczułam zapach alkoholu z jej ust. To było pewne - była pod wpływem alkoholu. Na dodatek zabawiała się z jakimiś nieznajomymi, kto wie ile mają lat i jakie mają zamiary…
- A znasz w ogóle tych chłopców?! Jesteś głupia czy co?
- No, poznałam ich przy barku…nawet się przedstawili. Są tacy przystojni, uwierz mi…normalnie rozpływam się jak na nich patrzę.
Byłam wściekła, a każde kolejne zdanie Daniele bardziej mnie denerwowało
- Ha? Tak dobrze ich znasz? To jak się nazywają? Ile mają lat? - zaczęłam się zachowywać jak moja mama, obawiałam się, że Daniele zaraz rzuci mi taki tekst.
- Oni…jeden nazywa się…Bruce a drugi zapomniałam…ale się przedstawił. A lat…chyba są po dwudziestce. Ale nie martw się, jak powalczysz to zostanie dla ciebie jakiś jeden. I dowiesz się trochę o nich…
- Co?! - przerwałam jej - Co ty mówisz? Czy ty siebie słyszysz? Ja nie mam zamiaru zadawać się z żadnym z nich…po prostu nie chcę i tyle. A nie zauważyłaś, że oni są trochę dla ciebie za starzy?! Ty masz tylko szesnaście lat! Spadam stąd.
Daniele spojrzała na mnie zdziwiona. Przez chwilę chyba zastanawiała się czy mnie zatrzymać, ale jej wyraz twarzy szybko się zmienił. Zaraz zrobiła obrażoną minę.
- Jak chcesz to możesz sobie iść! Nie zawracaj mi głowy, nie moja wina, że jesteś taką nudziarą! I będę robiła to, co mi się podoba, nie tobie, rozumiesz? Więc już sobie idź!
Te słowa mnie tylko trochę zraniły, wiedziałam, że po części Daniele nie wiedziała co mówi, ale jednak mogłaby pomyśleć. Byłam na nią zła. W ogóle nie powinna pić alkoholu. W ogóle nie powinnyśmy tu przyjść. Ale nie chciałam obejść się bez pożegnania.
- Dobrze. Idę. Mogę nawet pójść sama! Nawet mnie nie obchodzisz! Sama sobie radź tutaj, w razie czego to Becky ci nie pomoże, wiesz o tym. Nie dzwoń do mnie, bo będę miała wyłączony telefon!
Szybko zaczęłam przedzierać się przez tłum w kierunku wyjścia, nie miałam zamiaru zostać tu ani dłużej. Ostatni raz zerknęłam na wyświetlacz w komórce. Dochodziła trzecia. I szybko nacisnęłam czerwony przycisk. Wyłączyłam komórkę. Wyszłam z budynku. Było trochę chłodno, ale nie miałam przy sobie bluzy. Musiałam iść w krótkiej , dosięgającej do kolan błękitnej sukience z dość głębokim dekoltem. Czułam się trochę niepewnie.
Razem z Daniele i Becky przyjechałyśmy tu jakimś autobusem, ale trzeba trochę maszerować do przystanka autobusowego. Jednak o tej porze jeżdżą autobusy nocne…i zupełnie z innego przystanku kursowały. Byłam trochę przerażona na myśl, że mam spacerować po tak mrocznych ulicach Phoenix. Na żadną taksówkę pieniędzy nie miałam, wystarczyło mi tylko na dwa bilety autobusowe. W malutkiej torebce, którą miałam przy sobie były tylko dwie gumy do żucia, malinowy błyszczyk, wyłączony telefon i jakieś powrzucane monety. Szłam dość przyspieszonym krokiem. Czułam, że nie mam czasu. W sumie to nawet domyśliłam się, że nie mam klucza do domu…mama i tata od dawna śpią i byliby bardzo źli…liczę na Lindsay, że okaże choć trochę serca dla młodszej siostry. Wiadomo, że nie będzie zadowolona, ale bardzo chciałabym być za wszelką cenę w domu…tutaj czułam strach i lęk…
Poszłam przed siebie, chciałam znaleźć główną ulicę, żebym uświadomiła sobie gdzie jestem. Przemieszczając się między murowanymi blokami miałam nadzieję, że zaraz usłyszę jadące samochody, ciężarówki…te znajome mi na co dzień hałasy, były jedynym źródłem spokoju dla mnie w tych chwilach.
Dookoła błąkało się mnóstwo ludzi, podejrzewam, że szli w kierunku tego samego klubu, gdzie znajdowałam się ja. Przechodziłam koło przeróżnych pub-ów, wreszcie nie wytrzymałam, nie mogłam znaleźć tej głównej drogi. Poszłam do jednego z miejskich pub-ów. Był to pub John&Johnson. Uspokoiłam się, kiedy ujrzałam, że barmanką była o farbowanych blond włosach młoda kobieta. Przynajmniej tak wyglądała. Obsługiwała jakiś dwóch młodych mężczyzn. Jeden miał na sobie czerwoną koszulkę z reklamą wódki i brudne dżinsy, drugi zaś miał na sobie białą koszulę z krawatem, krótkie spodenki i okulary. Obaj byli krótko obcięci. Barmanka spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Czułam się tak nieśmiało…szesnastolatka w przesadnie krótkiej sukience z przesadnie głębokim dekoltem. Faceci cały czas się na mnie gapili. Do tego miałam kremowe buty na lekkim obcasie z Mango*. Dostałam je na urodziny od cioci z Anglii. Przyjeżdża do nas dość często w odwiedziny. Moje myślenie przerwał głos barmanki.
- W czym mogę służyć?
Przez chwilę musiałam zebrać wszystkie myśli. Zapomniałam po co tu przyszłam.
- Yyy…ja chciałam się zapytać, czy wie pani może, gdzie znajduje się najbliższy przystanek , gdzie zatrzymują się autobusy nocne? - mówiłam dość głośno, żeby nie powtarzać tego kolejny raz.
- Najbliższy przystanek…Będziesz musiała udać się w kierunku pobliskiego klubu. - wyczułam po jej głosie, że wie, skąd przyszłam. - I tam skręcić w prawo, potem cały czas prosto, tam dojdziesz do głównej i przystanek będzie widoczny.
- Aha, dziękuję, a…jeszcze chciałam kupić tą małą wodę w butelce. Nie musi mi pani wydawać reszty.
- Dobrze. - Powiedziała podając mi zimną wodę.-Do widzenia.
Ostatni raz na nią spojrzałam, schowała się gdzieś na zapleczu, a mężczyźni siedzący koło niej dalej się we mnie wpatrywali. Szybko wybiegłam w stronę przystanka. Teraz mijałam klub. Zerknęłam kątem oka na ludzi wychodzących z klubu. Wśród nich znajdował się jeden z tych gości z którymi zadawała się Daniele. Teraz szedł z grupką chłopaków, których wcześniej ich nie widziałam. Spojrzałam w tył, za mną podążali wpatrując się we mnie dwaj faceci z pub-u, wyjście było jedno-ewakuacja z tej okolicy prosto do domu. Dalej biegłam, ale po chwili dostałam kolkę, trudno mi było oddychać, musiałam spowolnić. To było na pewno od namiętnego siedzenia w klubie. Faceci szli coraz szybciej w moją stronę. Złapałam się za brzuch i biegłam dalej. Jeden z nich zaczął coś do mnie krzyczeć.
- Ej, dziewczynko, coś zostawiłaś!
Byłam okropnie zmęczona, nawet nie chciało mi się myśleć, co mogłam zostawić w pub-ie. Zatrzymałam się. Jeden miał poważną minę i coś trzymał w ręku. Myślałam, że to może być moja zguba. Ale bałam się. Jeżeli mają inne zamiary? Co mi zrobią? Odwróciłam się i znowu rzuciłam się do ucieczki. Oni na szczęście skręcili w jakąś inną uliczkę. Mogłam być spokojna.
Znów spowolniłam, teraz usłyszałam długo wyczekiwane hałasy. Jechała jakaś śmieciarka. Wiem, że to śmieszne, ale ten smród mnie uspokoił. To oznacza, że znajduję się przy głównej ulicy. Przy okazji zauważyłam po drugiej stronie ulicy przystanek. Jak tylko ulica zrobiła się pusta od aut szybko przebiegłam przez mało widoczne pasy nie zwracając uwagi na czerwone światła. Byłam za bardzo podekscytowana, żeby czekać. Nigdy nie lubiłam czekać. Zawsze byłam osobą niecierpliwą. Przykład? Ostatnio w wolny wieczór w domu zaplanowałyśmy z siostrą obejrzenie wspólnie fajnej komedii, w której grał Eddie Murphy. Niestety Lindsay jeszcze wtedy miała starego laptopa po mamie i ledwo dyszał od przeciążenia pamięci od jej dokumentów. Więc zrobiłyśmy sobie maślany popcorn, mrożoną czekoladę i przygotowałyśmy materace do leżenia. Kiedy Lindy uruchomiła ładowanie filmu, po pięciu minutach zaczęłam się normalnie wściekać, zaczęło się od łażenia w kółko po pokoju a skończyło na tym, że głośno krzyknęłam ''Mam tego dosyć!!! Co za głupi film!!!'' i trzasnęłam drzwiami od jej pokoju. Moja siostra jest raczej spokojną i cierpliwą osobą, w ogóle nie przejęła się mną, film obejrzała sama, a ja miałam karę za to, że o północy obudziłam od krzyków sąsiadów…no cóż, zdarza się. Zresztą i tak wtedy wymknęłam się z domu, kiedy miałam czytać książki (nienawidzę czytać!! ).
Tak sobie myślałam czekając na autobus, kiedy usłyszałam znajome głosy. To byli znowu ci faceci z pub-u. Kiedy przez chwilę byłam szczęśliwa, że jestem wolna i bezpieczna to…ponownie ogarnął mnie strach. Chyba wpadłam również w panikę.
- Ej, Fred, zobacz, to ta. - szeptał jeden do drugiego, jednak mam na tyle dobry słuch, że to usłyszałam. - Tylko spójrz na nią…


Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz