wtorek, 28 grudnia 2010

Rozdział II

Rozdział II Część I

Nagle przebudziłam się z krzykiem, drżąc na całym ciele. W kółko powtarzałam sobie, że to tylko sen. Rozejrzałam się, lecz nic nie zobaczyłam. Było strasznie ciemno. Wstałam pomału, ponieważ czułam zawroty głowy i poszłam, aby zapalić światło. Podłoga pod moimi stopami była zimna jak lód, jakby z kamienia. Wydało mi się to dziwne. Błądziłam po omacku, ale znałam mój pokój na pamięć. Dotarłam w miejsce gdzie powinna stać moja lampka nocna, lecz zastałam tam tylko pustkę. Poszłam dalej myśląc, że coś mi się pomyliło. W końcu zrezygnowana, przerażona i wyczerpana upadłam na zimną posadzkę. Musnęłam wierzchem dłoni twardy kamień zdając sobie sprawy, że znalazłam się w zupełnie obcym mi miejscu. Już wcześniej takie myśli krążyły mi po głowie, ale nie chciałam dopuścić ich do siebie. Nagle kilka metrów ode mnie otworzyły się ciężkie, mosiężne wrota, zdobione pięknymi ornamentami, a na środku każdym ze skrzydeł był złoty anioł trzymający uchwyt. Ukazała się w nich wysoka, piękna kobieta o długich, blond lokach i brązowych, ciepłych oczach. Z gracją podeszła do mnie i wyciągnęła swą dłoń. Nie pewna co zrobić i co się dzieje, z uparciem siedziałam na twardym marmurze i wpatrywałam się w rękę damy.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

PROLOG

Wiem, że to powinno być na początku, ale tak wyszło ;p

Prolog

23.09.2007
Każdy ma marzenia, każdy chce się wznieść wysoko ponad góry, każdy chce osiągnąć swoje cele, każdy chce być wolny i niezależny od innych.

23.09.2008
Pokaż się i ponownie wróć, skąd przybyłeś.

23.09.2009
Udaje martwego, a żyje.

23.09.2010
Książki powoli spadają z półek, dziewczyna powoli spada z drabinek, kot powoli traci panowanie na koordynacją, a ja powoli spadam z jednek ściany do drugiego sufitu. Ale prawda jest głupia - nie ma sufitu, więc gdzie zmierzam?

23.09.2011

23.09.2012


W 2012 roku przewidują koniec świata, a więc ta notka będzie moją ostatnią. Chociaż lubię samą siebie oszukiwać i właśnie żartuję. Ale nie dopisuję na razie kolejnych roczników, bo nie wiadomo, czy dożyję. Przewiduję, nie zgaduję. Nigdy. Choćby jedno z moich wydarzeń w życiu.
Miałam bodajże pięć albo sześć lat. Zobaczyła anioła. Może to trochę dziwne, ale taka jest prawda. I sama to nawet przewidziałam, że go ujrzę. Po nocach śnił mi się. Widziałam go także w przedszkolu. Był smutny i spoglądał na mnie smutno, jakby wróżył mi śmierć. Dlatego zapisałam tylko do 2012 roku, bo mi się wydaje, że już wtedy mnie nei będzie...być może. Moje głębokie przemyślenia. Ale wróćmy do aniołka, bo ma on pewne znaczenia w dalszej części mojego życia. Złego życia.
Pewnego dnia wyszłam na plac zabaw, byłam strasznie wesoła. Bawiłam się z koleżankami w piaskownicy. Były tam Dayane, Tobi i Kate. Po chwili zachciało mi się pójść i zrobić coś naprawdę głupiego, chciałam oddalić się od nich. Nie wiem, dlaczego. Szłam przed siebie, w stronę zniszczonego płotu, ponieważ byłam wtedy typowym „kleinem” (z niem. niski, mały) to w prosty sposób przedostałam się na drugą stronę. Posmutniałam. Jakaś dziewczyna o blond włosach z połamanymi skrzydłami miała twarz zasłoniętą rękami. Zapytałam się jej:
Dlaczego płaczesz? Ktoś ciebie uderzył?
Bardzo mocno mnie uderzył...
Poczułam na sobie chłodne powietrze. Dziewczyna siedziała na kamieniu, w białej sukni, była przepiękna. Chciałam zobaczyć jej twarz.
Nie możesz. - odpowiedziała na moją myśl.
Nie wiedziałam, co się dzieje, słyszałam głos przedszkolanki, jak nawoływała dzieci do wejścia do budynku, ale ciekawość kazała mi w tym miejscu pozostać.
Proszę. - powiedziałam błagalnym głosem.
Odejdź stąd. Mnie tu nie ma.
Ale ja ciebie widzę, to tu jesteś.
Nie, nie ma tu mnie. Znikaj stąd.
Zaczął padać deszcz, sukienka dziewczyny zaczęła nabierać zupełnie innych kolorów pod wpływem kropel deszczu. Najperw zrobiła się brudna, potem zrobiła się czarna, tak jak włosy. Opuściła ręce na ziemię. Zobaczyłam jej twarz, była cała poraniona, krzyknęłam, bo tak strasznie wyglądała, ale płotu już nie było, a ona złapała mnie za rękę.
Teraz tu zostań.
Nie! - zaczęłam się wyrywać z jej objęć.
Zostań tu! - z jej oczu zaczęły płynąć czarne łzy.
Puść mnie!
I mnie puściła. W tej samej chwili dostrzegłam ten płot, przez który przeszłam. W przedszkolu dołączyłam do grupy. Co prawda nie obyło się bez lekkiej awanturki ze staony pani.
Ale ona mnie dotknęła, ona zrobiła coś, czego normalny człowiek drugiemu czyłowiekowi by nie zrobił. Nienormalna powiedziałam. A powietrze powiedziało „upadła”. Ja powiedziałam głupia. Powietrze „przeklęta”. A potem dodało „dene ane lene ete loro ziono kore tetianke. Potem jej już nie ujrzałam. Po tym wydarzeniu zmieniłam się.
„ Scarlet! Ty mnie nie słuszasz!”, a ja słyszałam „skitiore dere”. następnie „upadłam” i pojechałam do szpitala.

piątek, 17 grudnia 2010

Rozdział I Część II

Dalszej rozmowy już nie zdołałam usłyszeć, ale to co usłyszałam wystarczyło, żebym miała co do nich podejrzenia.
- Dziewczynko, która to jest godzina? - zapytał drugi, chyba Fred.
Nie miałam zamiaru włączać komórki, jeszcze któryś z nich by mi ją wyrwał.
- Nie wiem…nie mam przy sobie zegarka. - wymamrotałam, w moim głosie wyczuli niepewność.
- Chodź tu piękna… - teraz odezwał się pierwszy, którego imienia nie znam.
Nie mogłam się ruszyć, trzeba było uciekać.
- Ja…ja nie mogę. Proszę mnie zostawić.
Fred podbiegł i złapał mnie mocno w dłoń. Aż mnie zabolało.
- Nie, nie! Proszę mnie zostawić.
- A jaka piękna króciutka sukienka…ile ty masz lat, mała?
Teraz zaczęłam się wyrywać. Towarzysz Freda próbował mi zdjąć ramiączko od mojej sukienki, zaczęłam krzyczeć i lekko go kopnęłam nogą.
- Ej! Jakim ty prawem śmiesz mnie tu kopać…ja ci zaraz pokażę! Ty *****!
Przeraziłam się, teraz wyglądał na rozwścieczonego. Pozostaje krzyczeć pomocy!
- Zostawcie mnie! - przestałam zwracać się do nich z szacunkiem, nie było sensu, nie pomagało…- Proszę! Ja muszę iść!
- Nie, nie, nie. Pójdziesz sobie z nami. Będzie fajnie, zabawimy się.
- Ale ja nie chcę! - teraz z całej siły zdołałam kopnąć Freda w jego kolano. Puścił mnie, teraz kiedy rzucałam się do ucieczki, zobaczyłam pięść towarzysza Freda w powietrzu. Uderzył mnie prosto w twarz, miałam ranę, bolały mnie zęby, ale się nie poddawałam, znowu próbowałam uciec. Zaraz zauważyłam tuż przede mną Freda, który powiedział cicho.
- Sama tego chciałaś…- dalej nie usłyszałam.

środa, 15 grudnia 2010

Skrzydła Sky
Rozdział I Część I

Spojrzałam na godzinę na komórce. Było już w pół do trzeciej nad ranem. Przeniosłam spojrzenie na Daniele. Była w towarzystwie Becky i jakiś dwóch chłopaków, których kompletnie nie znałam. Zauważyła moją zmartwioną minę pod tytułem ''już późno'', ale tylko się do mnie uśmiechnęła, chcąc pokazać mi, że nie ma zamiaru kończyć zabawy. Więc poprosiłam ją o krótką naradę. Daniele się oburzyła:
-Ej, weź, dopiero co się impreza rozkręca a ty już chcesz wyjść? - była kompletnie wyluzowana i nie przejęła się niczym, prawdopodobnie była lekko otumaniona. - No co, Sky? Piękna jak niebo dziewczyna jesteś i powinnaś to wykorzystać.
Miałam złe przeczucie. Czułam się niespokojnie. Daniele zachowywała się bardzo dziwnie, nie tak jak zazwyczaj. Nawet rozdarła sobie lekko sukienkę od tańca. To do niej niepodobne.
- No nie wiem…a sukienkę sobie rozdarłaś.
Daniele zerknęła na rozdarty materiał od obcisłej sukienki. Tylko wzruszyła ramionami.
- Po co się tym wzruszać. Jutro o tym pomyślę. Nie ma na to czasu. Zresztą chłopacy są zniecierpliwieni, a nie chcę, żeby Becky takich przystojniaków zagarnęła dla siebie. Teraz trzeba imprezować, póki jest czas, Sky...
Wypowiadając ostatnie zdanie nachyliła się tak blisko nade mną, że poczułam zapach alkoholu z jej ust. To było pewne - była pod wpływem alkoholu. Na dodatek zabawiała się z jakimiś nieznajomymi, kto wie ile mają lat i jakie mają zamiary…
- A znasz w ogóle tych chłopców?! Jesteś głupia czy co?
- No, poznałam ich przy barku…nawet się przedstawili. Są tacy przystojni, uwierz mi…normalnie rozpływam się jak na nich patrzę.
Byłam wściekła, a każde kolejne zdanie Daniele bardziej mnie denerwowało
- Ha? Tak dobrze ich znasz? To jak się nazywają? Ile mają lat? - zaczęłam się zachowywać jak moja mama, obawiałam się, że Daniele zaraz rzuci mi taki tekst.
- Oni…jeden nazywa się…Bruce a drugi zapomniałam…ale się przedstawił. A lat…chyba są po dwudziestce. Ale nie martw się, jak powalczysz to zostanie dla ciebie jakiś jeden. I dowiesz się trochę o nich…
- Co?! - przerwałam jej - Co ty mówisz? Czy ty siebie słyszysz? Ja nie mam zamiaru zadawać się z żadnym z nich…po prostu nie chcę i tyle. A nie zauważyłaś, że oni są trochę dla ciebie za starzy?! Ty masz tylko szesnaście lat! Spadam stąd.
Daniele spojrzała na mnie zdziwiona. Przez chwilę chyba zastanawiała się czy mnie zatrzymać, ale jej wyraz twarzy szybko się zmienił. Zaraz zrobiła obrażoną minę.
- Jak chcesz to możesz sobie iść! Nie zawracaj mi głowy, nie moja wina, że jesteś taką nudziarą! I będę robiła to, co mi się podoba, nie tobie, rozumiesz? Więc już sobie idź!
Te słowa mnie tylko trochę zraniły, wiedziałam, że po części Daniele nie wiedziała co mówi, ale jednak mogłaby pomyśleć. Byłam na nią zła. W ogóle nie powinna pić alkoholu. W ogóle nie powinnyśmy tu przyjść. Ale nie chciałam obejść się bez pożegnania.
- Dobrze. Idę. Mogę nawet pójść sama! Nawet mnie nie obchodzisz! Sama sobie radź tutaj, w razie czego to Becky ci nie pomoże, wiesz o tym. Nie dzwoń do mnie, bo będę miała wyłączony telefon!
Szybko zaczęłam przedzierać się przez tłum w kierunku wyjścia, nie miałam zamiaru zostać tu ani dłużej. Ostatni raz zerknęłam na wyświetlacz w komórce. Dochodziła trzecia. I szybko nacisnęłam czerwony przycisk. Wyłączyłam komórkę. Wyszłam z budynku. Było trochę chłodno, ale nie miałam przy sobie bluzy. Musiałam iść w krótkiej , dosięgającej do kolan błękitnej sukience z dość głębokim dekoltem. Czułam się trochę niepewnie.
Razem z Daniele i Becky przyjechałyśmy tu jakimś autobusem, ale trzeba trochę maszerować do przystanka autobusowego. Jednak o tej porze jeżdżą autobusy nocne…i zupełnie z innego przystanku kursowały. Byłam trochę przerażona na myśl, że mam spacerować po tak mrocznych ulicach Phoenix. Na żadną taksówkę pieniędzy nie miałam, wystarczyło mi tylko na dwa bilety autobusowe. W malutkiej torebce, którą miałam przy sobie były tylko dwie gumy do żucia, malinowy błyszczyk, wyłączony telefon i jakieś powrzucane monety. Szłam dość przyspieszonym krokiem. Czułam, że nie mam czasu. W sumie to nawet domyśliłam się, że nie mam klucza do domu…mama i tata od dawna śpią i byliby bardzo źli…liczę na Lindsay, że okaże choć trochę serca dla młodszej siostry. Wiadomo, że nie będzie zadowolona, ale bardzo chciałabym być za wszelką cenę w domu…tutaj czułam strach i lęk…
Poszłam przed siebie, chciałam znaleźć główną ulicę, żebym uświadomiła sobie gdzie jestem. Przemieszczając się między murowanymi blokami miałam nadzieję, że zaraz usłyszę jadące samochody, ciężarówki…te znajome mi na co dzień hałasy, były jedynym źródłem spokoju dla mnie w tych chwilach.
Dookoła błąkało się mnóstwo ludzi, podejrzewam, że szli w kierunku tego samego klubu, gdzie znajdowałam się ja. Przechodziłam koło przeróżnych pub-ów, wreszcie nie wytrzymałam, nie mogłam znaleźć tej głównej drogi. Poszłam do jednego z miejskich pub-ów. Był to pub John&Johnson. Uspokoiłam się, kiedy ujrzałam, że barmanką była o farbowanych blond włosach młoda kobieta. Przynajmniej tak wyglądała. Obsługiwała jakiś dwóch młodych mężczyzn. Jeden miał na sobie czerwoną koszulkę z reklamą wódki i brudne dżinsy, drugi zaś miał na sobie białą koszulę z krawatem, krótkie spodenki i okulary. Obaj byli krótko obcięci. Barmanka spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Czułam się tak nieśmiało…szesnastolatka w przesadnie krótkiej sukience z przesadnie głębokim dekoltem. Faceci cały czas się na mnie gapili. Do tego miałam kremowe buty na lekkim obcasie z Mango*. Dostałam je na urodziny od cioci z Anglii. Przyjeżdża do nas dość często w odwiedziny. Moje myślenie przerwał głos barmanki.
- W czym mogę służyć?
Przez chwilę musiałam zebrać wszystkie myśli. Zapomniałam po co tu przyszłam.
- Yyy…ja chciałam się zapytać, czy wie pani może, gdzie znajduje się najbliższy przystanek , gdzie zatrzymują się autobusy nocne? - mówiłam dość głośno, żeby nie powtarzać tego kolejny raz.
- Najbliższy przystanek…Będziesz musiała udać się w kierunku pobliskiego klubu. - wyczułam po jej głosie, że wie, skąd przyszłam. - I tam skręcić w prawo, potem cały czas prosto, tam dojdziesz do głównej i przystanek będzie widoczny.
- Aha, dziękuję, a…jeszcze chciałam kupić tą małą wodę w butelce. Nie musi mi pani wydawać reszty.
- Dobrze. - Powiedziała podając mi zimną wodę.-Do widzenia.
Ostatni raz na nią spojrzałam, schowała się gdzieś na zapleczu, a mężczyźni siedzący koło niej dalej się we mnie wpatrywali. Szybko wybiegłam w stronę przystanka. Teraz mijałam klub. Zerknęłam kątem oka na ludzi wychodzących z klubu. Wśród nich znajdował się jeden z tych gości z którymi zadawała się Daniele. Teraz szedł z grupką chłopaków, których wcześniej ich nie widziałam. Spojrzałam w tył, za mną podążali wpatrując się we mnie dwaj faceci z pub-u, wyjście było jedno-ewakuacja z tej okolicy prosto do domu. Dalej biegłam, ale po chwili dostałam kolkę, trudno mi było oddychać, musiałam spowolnić. To było na pewno od namiętnego siedzenia w klubie. Faceci szli coraz szybciej w moją stronę. Złapałam się za brzuch i biegłam dalej. Jeden z nich zaczął coś do mnie krzyczeć.
- Ej, dziewczynko, coś zostawiłaś!
Byłam okropnie zmęczona, nawet nie chciało mi się myśleć, co mogłam zostawić w pub-ie. Zatrzymałam się. Jeden miał poważną minę i coś trzymał w ręku. Myślałam, że to może być moja zguba. Ale bałam się. Jeżeli mają inne zamiary? Co mi zrobią? Odwróciłam się i znowu rzuciłam się do ucieczki. Oni na szczęście skręcili w jakąś inną uliczkę. Mogłam być spokojna.
Znów spowolniłam, teraz usłyszałam długo wyczekiwane hałasy. Jechała jakaś śmieciarka. Wiem, że to śmieszne, ale ten smród mnie uspokoił. To oznacza, że znajduję się przy głównej ulicy. Przy okazji zauważyłam po drugiej stronie ulicy przystanek. Jak tylko ulica zrobiła się pusta od aut szybko przebiegłam przez mało widoczne pasy nie zwracając uwagi na czerwone światła. Byłam za bardzo podekscytowana, żeby czekać. Nigdy nie lubiłam czekać. Zawsze byłam osobą niecierpliwą. Przykład? Ostatnio w wolny wieczór w domu zaplanowałyśmy z siostrą obejrzenie wspólnie fajnej komedii, w której grał Eddie Murphy. Niestety Lindsay jeszcze wtedy miała starego laptopa po mamie i ledwo dyszał od przeciążenia pamięci od jej dokumentów. Więc zrobiłyśmy sobie maślany popcorn, mrożoną czekoladę i przygotowałyśmy materace do leżenia. Kiedy Lindy uruchomiła ładowanie filmu, po pięciu minutach zaczęłam się normalnie wściekać, zaczęło się od łażenia w kółko po pokoju a skończyło na tym, że głośno krzyknęłam ''Mam tego dosyć!!! Co za głupi film!!!'' i trzasnęłam drzwiami od jej pokoju. Moja siostra jest raczej spokojną i cierpliwą osobą, w ogóle nie przejęła się mną, film obejrzała sama, a ja miałam karę za to, że o północy obudziłam od krzyków sąsiadów…no cóż, zdarza się. Zresztą i tak wtedy wymknęłam się z domu, kiedy miałam czytać książki (nienawidzę czytać!! ).
Tak sobie myślałam czekając na autobus, kiedy usłyszałam znajome głosy. To byli znowu ci faceci z pub-u. Kiedy przez chwilę byłam szczęśliwa, że jestem wolna i bezpieczna to…ponownie ogarnął mnie strach. Chyba wpadłam również w panikę.
- Ej, Fred, zobacz, to ta. - szeptał jeden do drugiego, jednak mam na tyle dobry słuch, że to usłyszałam. - Tylko spójrz na nią…


Ciąg dalszy nastąpi...

Wasze autoreczki

Hejcia !
Na co dzień wyimaginowane laski, ale kiedy piszemy książkę, to już wchodzimy w inny świat. Poznacie nas bliżej. Dzięki książce, naszą wyobraźnię.

Krótko o Nas. Jestem KaRa. Mam lat tyle ile mam i jestem z tego zadowolona. Nie przeklinam. Nazwisko mam po chomiku. Niewiele mam tu do powiedzenia, ale mogę wspomnieć, że jeszcze nic dzisiaj nie jadłam i obecnie nie jestem w najlepszym stanie, żeby cokolwiek dobrego tu o mnie opowiadać, natomiast jeżeli tak bardzo chcesz się dowiedzieć o mnie więcej to wystarczy, że jesteś na pewno moim znajomym i do mnie napiszesz oraz się ze mną skontaktujesz na Skypie. To na razie wszystko o mnie i na temat mojej fantastycznej osobowości. W tym tekście nie zamieszczono żadnych danych osobowości. Jeżeli nie zrozumiałeś tekstu to przeczytaj go jeszcze raz, uważnie!

Teraz ja. Jestem Alex. Mam tyle lat co KaRa. Lubię to czego nikt nie lubi. Nie powiem Wam, ze nie przeklinam, ale za to nie lubię przemocy ^^ Lubie te momenty, w których nikt mnie nie rozumie, nie wie o co mi chodzi i patrzy się na mnie jak idiota. W życiu piękne jest to czego się nie rozumie. To chyba tyle.

Cius ;*
Cius ;*